Pisząc o kościele w Sołku zacząć wypada od lektury Długoszowego Liber Beneficiorum, który pisał o wsi Damujowice, stanowiącej własność Jana Damajowskiego herbu Łabędź. Łaski wspomina o drewnianym kościele w Damniewicach (Damnyevicze) stojącym „w szczerym polu”. Parafia terytorialnie była niewielka – należała do niej jeszcze wieś Wygnanów oraz dwór z zamkiem. Parafia nie była w pełni samodzielna – był tu wprawdzie pleban (wówczas Gotard ze Smogorzewa) utrzymujący wikarego i ministranta, ale podlegał on proboszczowi w pobliskiej Drzewicy. Jak pisał ksiądz Bastrzykowski „z czasem wieś nazwano Sołkiem, a dwór Zameczkiem”. Dziś jest to całkiem samodzielna wieś, leżąca nad rzeką Drzewiczką i oddalona od Opoczna – stolicy powiatu – o około 5 kilometrów.
Podobno fundatorem pierwotnego kościoła i „siłą sprawczą”, dzięki której erygowano parafię – był w roku 1445 opoczyński starosta, Mszczuj ze Skrzynna, który wieś kupił od Damujowskich. Jak wyglądał pierwotny kościół możemy się tylko domyślać. Pewnie miał zbliżoną do kwadratu nawę i węższe od niej prezbiterium. Jakie były jego losy – czy po ponad dwóch wiekach istnienia popadł w ruinę, czy spalili go Szwedzi lub wojska Rakoczego? Autorzy opoczyńskiego tomu Katalogu Zabytków w Polsce jako prawdopodobną datę budowy obecnego kościoła podają rok 1675, zaś ksiądz Bastrzykowski nie wyklucza hipotezy, że kościół pod wezwaniem św. Barbary może być pierwotnym. W czasach księdza Aleksandra czyli przed rokiem 1930, był on orientowany, wzniesiony w konstrukcji zrębowej. Składał się z kwadratowej nawy i prostokątnego prezbiterium. Od północy do prezbiterium przylegała zakrystia, a od zachodu do nawy – kruchta. W XIX stuleciu do południowej ściany nawy dobudowano murowana zakrystię. W jej podziemiach znajdowały się groby rodziny Drużbackich, ówczesnych właścicieli zameczka. Budowa kaplicy, a chyba w szczególności zagłębionej w ziemi krypty spowodowała jakieś problemy konstrukcyjne, bowiem południowe narożniku nawy wzmocniono potężnymi murowanymi przyporami. Dość strome kościoła dachy wieńczyła wieżyczka na sygnaturkę, sześcioboczna w planie, z arkadową latarenką. Dach pobity był gontem, a ściany świątyni okrywały deskowe szalunki „z listwami na fugach”. Ksiądz Aleksander zauważył także, że dokonano przeróbek okien w prezbiterium: „…pierwotne kształtne okna , kalecząc budowę wyrąbaniem otworów nowszych, z których światło bijące wprost w oczy jest bardzo niekorzystne…”. Tak było przed rokiem 1930.
W latach 1930-32 kościół rozbudowano, całkowicie niwecząc jego dotychczasowy urok i szlachetne proporcje. Starą nawę przedłużono dostawiając nową, szerszą od starej i niemal dwukrotnie dłuższą. Powiększono też zakrystię, a od strony zachodniej wybudowano potężną wieżę, nakrytą baniastym hełmem. Sama dobudówka: wieża i nawa, gdyby zbudować je jako samodzielny obiekt, w innym miejscu – miałyby nawet niezłe proporcje. Ale dostawione do kilkusetletniego, maleńkiego kościółka – są elementami nazbyt agresywnymi, przytłaczając i dominując nad zabytkiem. Szkoda. Pozostał nam na pocieszenie tekst księdza Aleksandra: „Z cmentarza przykościelnego roztacza się piękny widok na okoliczne pola, lasy, dwór i zabudowania Zameczka. W tej ciszy kościołek działa powagą swojej starodawnej formy”. Nie ma też w Sołku dzwonnicy, opisywanej przez księdza Bastrzykowskiego. Zastąpiła ją nowa, absolutnie nie dorównująca swej poprzedniczce.