Atrybucja stylistyczna pałacu, podana przez Przypkowskiego, wydaje się być trafna. Jest to obiekt późnoklasycystyczny, mimo iż powstał on w okresie, gdy w modzie był już historyzm tzw. wczesny-romantyczny. Ale można też postawić tu hipotezę, że mamy do czynienia z wcześniej sporządzonym projektem, bo o dopuszczenie do zapóźnienia stylistycznego, Eustachego Kołłątaja – posła na sejm i bywalca warszawskich salonów – raczej trudno podejrzewać.
Katalog Zabytków informuje: „zwrócony frontem ku pd.”. Jeżeli za front pałacu uznamy najciekawszą i najstaranniej opracowaną elewację pałacu – to zgoda, z zastrzeżeniem, że chodzi o południowy-wschód. Ale w zdecydowanej większości pałaców, elewacja frontową była ta, w której znajdowało się główne wejście. Przed frontem znajdował się podjazd, a znajdujące się na głównej osi wejście prowadziło do pomieszczenia po polsku zwanego sienią, po angielsku – hallem, w spolszczonej wersji – holem. Po przeciwnej stronie od wejścia i podjazdu zwykle znajdował się ogród, a elewacja od tej strony nosiła nazwę ogrodowej. W takim, powszechnym rozumieniu tych pojęć – pałac w Wólce Kłuckiej w ogóle elewacji frontowej nie posiada.
Wejście do pałacu znajduje się w elewacji północno-wschodniej, będącej ewidentnie elewacją boczną. W dodatku wchodzi się po schodach zupełnie pozbawionych reprezentacyjnego charakteru. Co więcej: po pokonaniu wąskich i stromych schodów, pozbawionych zadaszenia, a więc przy złej pogodzie wręcz niebezpiecznych dla użytkowników, drzwi prowadzą do pomieszczenia o szerokości zaledwie 2 metrów! Większość wiejskich chałup miało wówczas sienie o szerokości przekraczającej 2 metry! Sień dworu czy też pałacu węższa niż w chałupie? Toż to rzecz kuriozalna, ale nie jedyna w tym obiekcie. Być może wejście w elewacji północno-wschodniej nie było jedynym. Informacja o drugiej drodze dojazdowej (dziś nie istniejącej) może świadczyć, że wejście znajdowało się też w elewacji południowo-zachodniej. W elewacji tej zachowały się wprawdzie drzwi do piwnicy, co mogłoby raczej sugerować, ze dojazd z tamtej strony miał gospodarczą, a nie reprezentacyjną funkcję.
Następna informacja z „Katalogu zabytków” dotyczy konstrukcji pałacu i brzmi: „murowany, tynkowany”. Istotnie, pałac ma murowane ściany. Jako materiał – z bardzo niewielkimi wyjątkami – użyty jest miejscowy, łamany kamień. Kamienne – ale już nie z miejscowego, łamanego kamienia – są też detale portyku: trzony, bazy i głowice kolumn, bazy i głowice pilastrów. Staranność ich obróbki świadczy, że wykonywali je wysokiej klasy kamieniarze w profesjonalnym warsztacie, a do Wólki zostały przywiezione i wmontowane. Cegłę zastosowano w niewielkich ilościach, głównie w miejscach wymagającej szczególnej precyzji wykonania: w łukach, nadprożach nad otworami okiennymi i drzwiowymi, w pilastrach, także w węgłach. Tego oczywiście Tadeusz Przypkowski widzieć nie mógł, gdyż ściany wówczas pokrywał tynk.
Nie mógł też zaobserwować jeszcze jednej interesującej cechy konstrukcji pałacu, także kuriozalnej z punktu widzenia zasad sztuki budowlanej. Otóż brak jest przewiązania zewnętrznych murów pałacu z poprzecznymi murami, dzielącymi jego wnętrze na poszczególne pomieszczenia. Może to świadczyć albo o wyjątkowym partactwie wykonawcy robót, albo o wcześniejszym wykonaniu obwodu murów, a późniejszym dostawianiu do nich ścian. Jedynymi elementami stężającymi ze sobą ściany były metalowe kotwy, mocowane do drewnianych belek stropowych. Gdy spalił się dach i belki stropowe – ścian już nic nie łączyło, toteż wiele z nich zawaliło się.
Kolejne zdanie opisu z katalogu: „…od frontu parterowy na wysokiej podmurówce, od tyłu piętrowy” aż prosi się o sprostowanie. Po pierwsze brak tu informacji o piwnicach. Według inwentaryzacji z lat 70. obejmują one około 70% obrysu budynku, gdyż brak ich tylko pod środkowymi partiami traktu ogrodowego (a może nawet i tam były, warto spróbować to dokładnie przebadać, bo może zawaliły się nad nimi sklepienia i zasypano je?). Piwnice nakryte są sklepieniami kolebkowymi, wykonanymi z kamienia. Przeznaczenia poszczególnych pomieszczeń piwnicznych nie znamy. Najpewniej miały przeznaczenie gospodarczo-magazynowe, ale może mieściły też pałacową kuchnię? Na pewno Kołłątajowie nie byliby w stanie przewidzieć, że zbudowane przez nich piwnice, sto lat po zakończeniu budowy, będą stanowić ukrycie dla sienkiewiczowskich pamiątek, zabezpieczonych tutaj przed grabieżą ze strony okupanta. Rolę „sejfu” pełniło wówczas narożne pomieszczenie piwniczne, najbardziej wysunięte w kierunku południowym.