O pałacowych wnętrzach i ich wystroju wiemy bardzo niewiele. Na pewno – przynajmniej w reprezentacyjnych pomieszczeniach – miały gzymsy podsufitowe i ozdobną stolarkę, a być może także płycinowe boazerie. Pewność o wysokim poziomie wykonania stolarki wewnątrz pałacu dają nam zachowane relikty bramy do spichrza, o bardzo starannym wykonaniu i interesującym zdobnictwie, gdyż nie wierzę, by wykończenie spichrza bardziej leżało Kołłątajom na sercu, niż elegancja wnętrz ich rezydencji.
A skoro już o spichrzu mowa – kontynuujmy ten temat. Folwarczna część majątku, w tym spichrz, zlokalizowana została na południowy wschód od pałacu, po drugiej stronie rzeczki. Blisko – ale nie na tyle by folwarczne zapachy dostawały się do pałacowych okien, a gospodarcze budynki zasłaniały widok z pałacu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć należy, ze zabudowania gospodarcze powstawały jednocześnie z budowa pałacu. Spichlerz ma plan wydłużonego prostokąta z wydatnymi ryzalitami na skrzydłach i płytkim ryzalitem środkowym,
w którym umieszczono bramę. Jak już wspomniałem, zwraca uwagę staranność opracowania i wykonania stolarki. Szczególnie bramy, która z powodzeniem mogłaby zostać zastosowana w reprezentacyjnym budynku użyteczności publicznej. Spichrz nakryto dwuspadowym dachem, znacznie bardziej stromym niż dach pałacu. Dzisiaj jest już tylko ruiną.
Ruiną jest spichrz, a po ostatnim pożarze ruiną stał się pałac. O parku tylko dlatego nie powiemy, że jest ruiną, bo do parków termin ruina nie przystaje. Możemy powiedzieć więc, że jego stan jest równie zły jak, stan budynków. Czy tak być musi? Nie wiem. Wiem, że tak być nie powinno…