Jednym z elegantszych i – co do dziejów i zmian sposobów użytkowania – ciekawszych budynków stojących przy ulicy Sienkiewicza, jest obiekt nazywany „kamienicą Smoleńskich”. Kamienica zajmuje działkę na południowo-zachodnim narożniku ulic Sienkiewicza i Małej. Od Małej ma ona pięć osi, a od Sienkiewicza aż czternaście (licząc dwukrotnie oś ściętego narożnika). Kiedyś były to dwie odrębne działki. Po pożarze z roku 1800, po którym Kielce dotąd „drewniane” zaczęły stopniowo stawać się miastem „murowanym”, na jednej z wspomnianych dwóch działek „wymurowano” parterowy i podpiwniczony dom z oficyną – w 2. połowie stulecia był on własnością Malików i mieścił Magazyn Ubiorów Męskich. Na drugiej „wystawiono” także murowany i parterowy budyneczek, w którym po kilkudziesięciu latach znalazła swe miejsce znana i popularna księgarnia Michała Goldhaara.
W roku 1878 nieruchomość tę od Józefa Nowaka nabyli Kopczyńscy, a potem dokupili też część sąsiedniej działki. Początkowo wydzierżawili, a potem sprzedali posesję Kazimierzowi i Leokadii Smoleńskim. W roku 1905 już cała nieruchomość stała się własnością Smoleńskich. Mogli więc Smoleńscy wyburzyć nieciekawe i mało efektywne parterowe budynki a wybudować dużą kamienicę, przynoszącą im dochód, zaś ulicy – niemal wielkomiejski charakter. Na parterze Smoleńscy urządzili cukiernię. Wejście dla konsumentów wiodło ze ściętego narożnika budynku, okna z przeznaczonych dla nich sal wychodziły na obie ulice, pozwalając przy kawie i ciastku obserwować ruch uliczny – pieszy i kołowy. Starsi kielczanie oczywiście to pamiętają, ale młodzi nie mają zapewne pojęcia, że ulica Sienkiewicza wyłączona została z ruchu kołowego dopiero przed trzydziestu laty, zaś ulica Mała stanowiła wtedy fragment międzynarodowej trasy E-7.
W latach powojennych cukiernia stała się kawiarnią zarządzaną przez państwową gastronomię. Kawiarnia oficjalnie nazywała się „Kolorowa”, nieoficjalnie zaś miała dwie inne nazwy, z których przytoczę jedną: „u Smolucha” (druga zaczynała się od słowa „pogotowie”, zaś podana w całości mogłaby zostać uznana za gorszącą). Prócz kawiarni był tu jeszcze jeden lokal, tylko po części gastronomiczny: klub dziennikarza o nazwie „Kaczka”, przy którym działał całkiem niezły kabaret literacki. Można by zapytać retorycznie, cytując Zenona Laskowika „i komu to przeszkadzało?”. Teraz po kabarecie i kawiarni nie ma śladu, partery zajmują bezduszne sklepy i banki, a piętra pomieszczenia biurowe. Duch starych Kielc i ulotna atmosfera minionych lat uleciały bezpowrotnie.
Elewacje kamienicy – biorąc pod uwagę że jest dziełem eklektyzmu – nie są zbyt bogate. W rozwiązaniu elewacji najmocniej podkreślono podziały na poszczególne kondygnacje. Prócz rozdzielających je gzymsów, różnią się one fakturą i rozwiązaniami obramień otworów. Parter pokrywa boniowanie, okna zamknięte są poziomo a otwory drzwiowe półkoliście. Piętro ma bogatsze opracowania otworów okiennych, drugie piętro skromniejsze. Najbardziej podkreślony jest narożnik kamienicy. Nakrywa go wysmukły hełm pokryty blaszaną łuską, zwieńczony iglicą, co skutecznie równoważy przydługą (13 osi!) elewację północną kamienicy. Niezłe są też żeliwne detale balkonów, co nikogo w Kielcach dziwić nie powinno – zapewniał to wysoki poziom zakładów białogońskich, zaopatrujących na przełomie XIX i XX stulecia nie tylko Kielce, ale wiele innych polskich miast.