Wincenty Sokołowski, pomimo posiadania koncesji na wyrób piwa, z jakichś przyczyn nie uzyskał zgody na jego wyszynk na terenie miasta. Uznając zatem browar za niepotrzebny, przebudował go na dom mieszkalny. Budynek ten od 40 lat już nie istnieje – zawalił się w roku 1967. Po śmierci Wincentego Sokołowskiego dom zajezdny oraz stajnię odziedziczyły jego córki. Nie kontynuowały jednak jego gastronomiczno-hotelarskiej funkcji. W „spisach ogniowych” z roku 1848 dawny zajazd zapisany jest jako budynek Sądu Policji Poprawczej.
Kontynuatorem, jakbyśmy to dzisiaj nazwali: „działalności gospodarczej” ojca, a także dość młodej tradycji hotelarskiej, został Józef Sokołowski. Początkowo zamierzał wybudować piętrowy dom „ze stancjami” i wynajmować go urzędnikom Sądu Poprawczego. Wziął nawet na ten cel pożyczkę. Z interesu tego jednak nic nie wyszło, gdyż Sąd (zapewne urzędników także) przeniesiono do Kielc. Zmuszony do zmiany planów inwestycyjnych postanowił z pożyczonych pieniędzy wyremontować dawna stajnię pocztową i jej południową część – oddzielając przejazdowa sienią przebudować na zajazd. Północną część budynku także wyremontowano, nie zmieniając jednak funkcji. Stajnia przy zajeździe była wówczas – gdy nie było jeszcze kolei – niezbędnym składnikiem zajazdu.
Pod względem formalnym (pożyczkę wziął na inny cel, niż ja wykorzystał) Sokołowski popełnił błąd. Jego wyjaśnień bank nie uwzględnił, nakazując mu niezwłoczny zwrot pożyczonej kwoty 2100 rubli. Sokołowski pieniędzy nie miał, bo już je wydał. Z uwagi na niewypłacalność dłużnika, jego nieruchomości wydzierżawiono, a dochody z dzierżawy przejął Bank.
Zajazd jednakże powstał i funkcjonował. Po południowej stronie sieni znajdowała się obszerna izba szynkowna o trzech osiach (dwa okna i drzwi wejściowe). W trakcie od podwórza były dwa pokoje gościnne. Ówczesny układ pomieszczeń zajazdu, jak również dość dokładny opis), znane są z dokumentów z roku 1857, dotyczących problemów kredytowych Józefa Sokołowskiego.
Mimo przebudowy, budynek nadal zachował „stajenną” architekturę – parterowy, z dość potężnym gontowym dachem, przejazdową sienią i niewielką ilością otworów okiennych. W stajni „właściwej” (w karczmach stajnie nazywano stanem), dość obszernej, były dwa rzędy żłobów, wydaje się więc, że koniom w zajeździe Sokołowskiego mieszkało się znacznie lepiej niż ludziom. Ale może była to tylko kwestia ich mniejszych wymagań w tamtych czasach?
Ale nie tylko w tamtych czasach. W dawnej stajni, bez stosownej przebudowy, jeszcze w latach 80. XX stulecia mieszkali ludzie. Z oburzeniem i wyrzutem pisze o tym Ewa Pustoła-Kozłowska, w swym opracowaniu o zabudowie chęcińskich ulic. Sugerując zachowanie bryły budynku, od dwóch stuleci „zrośniętej” z krajobrazem tej części miasta, sugeruje ona niezwłoczne wyprowadzenie ze stajni ludzi. Dawną stajnię – aby jednak zachować historyczną, „pocztową” funkcję, autorka proponowała przebudować na potrzeby Poczty Polskiej.